sobota, 30 stycznia 2016

Recenzja koh i noor Kredka Specjalna Dermatograf

Taki zestaw dziś dostałam:


Wkurzało mnie, że lalki mają wioczne niedociągnięcia makijażu, a malowanie akrylem nie wchodziło w grę - za bardzo skomplikowane, a malowanie detali to już wyższa szkoła jazdy... aż tak utalentowana nie jestem! Cienkopisy nie wchodzą w grę - fatalnie i czarno wypadają. Szukając czegoś w necie natrafiłam na filmik, w którym malowano porcelanki, a detale były robione kredką... to było coś idealnego dla moich potrzeb!
Cena - 1,70 zł za sztukę, (są też i takie za 4 zł i za 7), no cóż, to nie majątek, więc nie namyślając się wiele nabyłam drogą kupna zestaw kredek + dodatkowo flamastry do tkanin, ale o tym kiedy indziej.
Zacznę od końca. 


Lalka przezwana brzydko przez moją siostrę z racji otwartych ust:


Swego czasu z inspiracji Ulty58 zrobiłam jej z gliny samoutwardzalnej ząbki


(nie chwaliłam się, bo jakoś nie miałam czasu zrobić zdjęć w trakcie, a potem to zapomniałam)
Po odpakowaniu kredek wszystkie lalki były zagrożone...
Teraz będzie roboczo zwana "Zębatka"...
A oto efekt zębno - makijażowy:


Lalka otrzymała w spadku sukienkę



Znana skądinąd lala, 


zanim pokaże jej nowy image już ma poprawiony makijaż:



No i na konice koszmarek, który niestety koszmarkiem pozostał.


Lala nigdy nie była ładna, miała zostać pierwszym ooakiem, ale na razie pójdzie w kąt (chyba, że coś jeszcze wymyślę).
A kredki? Powierzchnia musi być odtłuszczona i gładka 
(nierówności powodują niedorysowania)
ładna cienka kreska:


Kredka pod dotykiem się nie ściera, schodzi chusteczkami do pupy niemowląt, więc nie ma strachu, że czegoś nie będzie można poprawić





Cienie na policzkach malowałam suchymi pastelami, kredki się nie rozcierają i nie cieniują



Główkę pokryłam lakierem (niestety miałam tylko błyszczący) do wszystkiego w sprayu z Lidla- rysunek został na swoim miejscu, ale następnym razem zdecyduję się na matowy (myślę, że nawet punktowo można go nałożyć)



Testowałam:
Koh i noor Kredka Specjalna Dermatograf, cena 1,70 miałam do dyspozycji 7 kolorów (czerwony, czarny, zielony, niebieski, żółty, biały i srebrny, tak naprawdę szary)
Dixon China Marker dermatograf Hi-Heat +800oC Brąz za 6,99
Sharpie Peel-Off China Marker dermatograf Red za 3,99
Rysują wszystkie tak samo, szalonej różnicy nie ma
(więc po co przepłacać?)
Jak się mocno nie trze palcami, to kredka trzyma, ale powinna być pokryta werniksem (na razie nie mam pojęcia jakim), by lepiej trzymała. 
Dziękuję wszystkim za przemiłe komentarze pod poprzednimi postami i zapraszam ponownie

piątek, 29 stycznia 2016

Coś z niczego, czyli sukienki dla lalek i inne takie

Jestem dzieckiem komuny...


Miało to swoje dobre i złe strony.


Nie było niczego w sklepach,
(patrz ocet, musztarda)
ale nikt nie chodził głodny ...


Ciuchy nosiło się do bóu, 
siostra, kuzynka, potem jeszcze się coś przeszyło,
tak samo z butami, a że nie były papierowe, wytrzymywały lata, potem się jeszcze do szewca zanosiło, by naprawił i "działały"...
Swetry przerabiało się kilka razy by mieć coś nowego...


(zdjęcia z internetu)
Nosiło się męskie marynarki po dziadku, szyło z niemowlęcych pieluch spódniczki ala'Madonna, nosiło się plastikową biżuterię...
ale nie o tym chciałam pisać,
tak na wspominki mi się wzięło, chyba się starzeję!
(powrót do dzieciństwa i zabawa lalkami - haha)


Jestem dziedzicznie obciążona.... rękodziełem.
Cieszę się, że znowu wraca do łask. Dla nas to była konieczność - uszyć, przerobić, zrobić na drutach czy szydełku. Mama umiała wszystko, więc zamiast siedzieć na Fejsie uczyłyśmy się rękodzieła... Tata był fryzjerem, coś w genach pozostało:
Tak wyglądały fryzurki wcześniej:


a tak teraz:
(peruki zmieniły również właścicielki)





Mój pierwszy samodzielnie wykonany wig:
(zdjęcie robocze)



Dziadek był szewcem, ale umarł jak miałam 4 latka,
byłby ze mnie dumny:






Szyłam nie tylko ciałka lalki (tu)


ale i sukienki lal:


i zdjęcia na życzenie:


tak wyglądała "baza" wcześniej:


w trakcie pracy:


Paskudnie pożółkłe cekiny i przyklejone perełki wymieniałm na nowe, tym razem wyszywane


Sukienka jakoś nie ma szczęścia,


miałą już dwie odsłony,
a ostatnia właścicielka ma nowy image,
ale o tym kiedy indziej...


Na razie ubrałam w kieckę Zębatkę,
ciekawe na jak długo...



Spróbuję też nowego makijażu lal,
dziś przyjeżdzają kredki.


Na razie umiem wymieniać rzęsy:


Miłego dnia!

środa, 27 stycznia 2016

Kolejne butki

Kolejna lala przygotowana do reanimacji
Chyba już tak mam - najpierw robię butki, a potem kolejną lalę przywracam do życia... 


Butki coraz bardziej urozmaicone, mają obcas, guziczek, skórzaną wkładkę, nawet oryginalne przeszycie...


jeszcze muszę dopracować klejenie,
bo do końca nie jestem z tego zadowolona...