poniedziałek, 19 stycznia 2015

Armand Marseille perełka w kolekcji, czyli Madmuazelle

Tak naprawdę wszystko od tej lalki się zaczęło. Coś w tym jest - dzieci nie doceniają "skarbów " rodziców, ale wnuki już tak... 


Skarby minionych epok - opisywałam już sypialnię Babci i Jej zegar, dziś będzie o lalce. Tak naprawdę nie wiadomo czyja była - pewnie mojej Chrzestnej, ale z tego powodu, że urodziła trzech chłopaków - zabawki dla dziewczynek trafiły się dziewczynkom Brata, czyli nam, mnie i mojej Siostrze. Drewniane mebelki dostała Siostra, a mnie trafiła się lalka. 


Kiedyś w przypływie fryzjerskiej weny zniszczyłam jej fryzurę z naturalnych włosów - zamiast ją ratować to wymienłam (choć teraz nie pamiętam, czy tak naprawdę było co ratować - teraz pewnie bym do tego zabrała się inaczej, no ale coż, każdy uczy się na błędach, a wtedy nie było takiego powszechnego dostępu do największej skarbnicy wiedzy - do netu). Kolejny do naprawy był tułów - nieudolnie naprawiony na ołówku, prawdopodobnie przez mojego Tatę - groził uszkodzeniem głowy. I tak przez lata lalka leżała - tułów osobno - głowa osobno - i straszyła dzieciaki (i dzięki za to, bo przynajmniej ocalała - nikt się nią bawić nie chciał). 


Przy okazji zakupu Lizy - ruszyła się lawina - taka blogowa - najpierw opisałam Lalkę bez Imienia - a potem przypomniałam sobie o Madmuazelle - tak tę lalkę nazywała Babcia - Lalkę, która w częściach staraszyła, a tak naprawdę jest najcenniejszą sposród posiadanych przeze mnie, nie tylko ze względu na wiek, przyzwoity stan zachowania, ale przede wszystkim ze względu na to, iż jest pamiątką rodzinną. Madmuazelle - prawdopodobnie z Francji -przywiózł Dziadek, który jako szewc był w Wehrmachcie na froncie Zachodnim. Miał wiele szczęścia, bo udało mu się uciec zanim Polacy trafiali na front wschodni, ale o tym może innym razem, jak najdzie mnie wena na opis - jak to w Sybilli pisało - brat walczył przeciw bratu...


Madmuazelle to Panna z bardzo dobrymi koneksjami - sygnowana Armand Marseille - AM 390, to jej sposób wykonania (malowany biskwit) sugeruje, że powstała niedługo przed wojną - jest produkcji niemieckiej i generalnie nie była przeznaczona na rynek francuski, przynajmniej nie w takiej wersji, ale za to mogła być tzw lalką ragionalną, z założenia pamiątkową, ubraną w strój ludowy (zwykle niemiecki). 


Imię Madmuazelle, którym posługiwała się Babcia kojarzyło mi się z Francją, ale Pani Agata- ze Starych lalek, która udzieliła mi obszernych informacji odnośnie laki - sugeruje, że przyjechała raczej z Niemiec. Babcia prawdopodobnie niemiecki strój ludowy zamieniła na sukienkę ze srebrzystego materiału.


Sukienka i spodnia bielizna zachowały się, tak jak i "ciało" z papieru. Gumki co prawda popękały i zastąpiły je druty, ale ogólnie lalka zachowała się w dobrym stanie. 


Korpus z papieru - nadszarpniętego zębem czasu - bez dużych współczesnych ingerencji.
Naprawiając lalkę starałam się zachować w stanie nienaruszonym korpus - choć kiedyś ktoś skleił dłoń, a ja pomalowałam ręce cielistym lakierem do paznokci... (też kiedyś)


Tym razem ograniczyłam się do korka, drutu i delikatnego wzmocnienia korpusu klejem - głowa trzyma się na miejscu 


i lala ubrana w babciną sukienkę siedzi sobie na półce... (najwyższej)


Madmuazelle mierzy ok. 26 cm 


i ubrana już tak nie straszy...



6 komentarzy:

  1. Widzę że wszystkie Twoje lale są wyjątkowe :) :) To piękna pasja :) :) Pozdrawiam Serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki - każda z nich jest wyjątkowa na swój sposób... Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  2. Czytałam z wielkim zainteresowaniem.
    Powiem szczerze,że lalka jest trochę przerażająca,ale to wielki skarb,który trzeba pielęgnować .
    W wolnej chwili muszę zasiąść z kawą i połazić po Twoim blogu,bo dzieje się tutaj dużo i pięknie;)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie do czytania - mam ndzieję, że Cię nie zanudzę, a co do lalki... no cóż - nie wszyscy gustują w porcelankach, a pierwsze były wyjątkowe... pod każdym względem! Pozdrawiam serdecznie..

      Usuń
  3. Strasznie ciekawie opowiadasz. Lalkową pasję podziwiam. I wiesz, ja też tak zawsze mówię: co drugie pokolenie.
    Moja mama wyrzuciła większość rzeczy po babci, ja trzymam jak największe skarby. Moja córka lubi nowocześnie, to może moje wnuczki?....itd. Ale ja po mamie mam też dużo , zwłaszcza porcelany i trzymam jak skarby...
    A na wspominki to ta zima może wpływa? Fajnie u Ciebie, muszę dłużej pozwiedzać.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to mówię - do pewnych rzeczy się dorasta... a porcelanę to uwielbiam, mam nawet o tym fajną opowieść, ale - może kiedyś. Takie ładne słowa - OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA.... jak nie my to kto? Zapraszam do czytania - tematycznie ciekawostki posegregowałam po prawej stronie - większość postów dotyczny biżuterii, więc inne giną...

      Usuń

Dziękuję za cenne uwagi i odwiedziny, zapraszam ponownie