czwartek, 8 października 2015

Dzień Nauczyciela

A tak naprawdę Dzień Edukacji Narodowej...
Post miał być o czymś innym, ale tak zlekka zdrażnił mnie jeden komentarz pod postem o Europejskim Centrum Solidarności, więc dam znów upust własnym przemyśleniom:
Cytuję:
"W Karcie Nauczyciela regulującej prawa i obowiązki nauczycieli nie ma zapisu dotyczącego zakazu przyjmowania prezentów od uczniów. Trzeba jednak pamiętać, że od września 2007 roku nauczyciele są funkcjonariuszami publicznymi w związku z czym obowiązuje ich artykuł 228 Kodeksu karnego, który mówi: „Kto, w związku z pełnieniem funkcji publicznej, przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.” 


Wiem, wiem, mieliśmy taką tradycję, że nauczycielowi na DEN 
dawało się kwiatka, ale żyjemy w takich czasach, że nam nie 
wolno przyjmować niczego od uczniów -
może to bowiem skutkować w najlepszym wypadku grzywną... 
Śmieszne? 
Mnie się na początku też tak wydawało, ale w tej chwili już mnie to nie śmieszy... 
Kwiatki uczniowie mogą przynieść, a i owszem, 
ale złożyć pod pomnikiem np. Patrona Szkoły, 
czekoladki - a i owszem, ale do zjedzenia wspólnie z kolegami...
Takie mamy prawo...
Dziwicie się moim słowom?
Niech się trafi jeden "życzliwy - sprawiedliwy" i cała kariera legnie w gruzach,
bo przecież nauczyciel nie może być karany 
(w grę wchodzi chyba tylko mandat drogowy - 
o ile nie jest to przestępstwo, czyli jazda pod wpływem)
No i co? 
Fajnie być nauczycielem... 

5 komentarzy:

  1. Pozdrawiam i tylko dodać mogę jedno: Dzień nauczyciela, a kto idzie do szkoły? Nauczyciel, a uczeń nie musi. Super, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak... mam ochotę powiedzieć - kiedyś to były czasy....

      Usuń
    2. Nie ma co stękać. Zawsze może być gorzej, patrząc na to, co się szykuje po wyborach... rewolucja, a jak się cos rewolucjonizuje, to... łby muszą polecieć. Więc będą rozwalac gimnazja, bo jak twierdzą eksperci - taki gimnazjalista to żyje w stresie - nie wie, bidulek, czy juz jest dorosły, czy jeszcze nie. W związku z tym jak nie będzie gimnazjów, od razu znikną wszelkie problemy wychowawcze.:-) ponoć to wydatek, który sie polskiemu podatnikowi opłaca - inwestycja w przyszłośc dzieci. A ja uważam, że to sie tylko urzędnikom opłaca, którzy wezmą kasę za naprodukowanie papierów i jeszcze tym, co będą nam sprzedawać szyldy, pieczątki, nowe podręczniki, które za ciężkie pieniądze opracują eksperci z ministerstwa. A, no i składy makulatury, bo przybędzie bezużytecznych papierów. Zapomniałam o zakładach celulozowych :-) Tylko Ci zyskają. Na pewno nie dzieci, które często nie mają dostępu do wysokiej kultury, bo nie stać na to nikogo... Zostaje facebook i parę innych stron... Przepraszam, że mnie cisnęło, ale czasem nie mogę zdzierżyć tej drętwej gadki rzekomych specjalistów... Pozdrawiam i życzę przyjemnego Dnia nauczyciela - mimo wszystko :-)

      Usuń
    3. Pracuję w gimnazjum i technikum, wcześniej pracowałam w przedszkolu i podstawówce (również tej sprzed reformy8-klasowej), pamiętam jak było, mam za sobą 28 lat pracy w zawodzie... wiem, jak wygląda dzisiejsza papierologia, zdaję sobie sprawę, że wypełniam stosy niepotrzebnych nikomu papierów, że nie ważne, co dziecko umie, ważne by o tym napisać... wszyscy mówią o dobru dziecka, ale tak naprawdę perspektywa nie jest najlepsza. Co powiedzieć dzieciakowi, który nie chce się uczyć i mówi: po co mi wykształcenia jak nie będę mieć pracy? Mój brat skończył studia i wyjechał do pracy za granicę? Co powiedzieć dziecku, które chce iść na AWF a perspektywa znalezienia pracy jako nauczyciel WF jest dzięki wydłużeniu wieku emerytalnego za jakieś 10 lat? Rozmawiam z młodzieżą i ręce mi opadają, kiedyś wszystko było prostsze - wykształcenie dawało pewność pracy, a teraz? Ciągłe zmiany... nie wiem czy na lepsze...

      Usuń
  2. I aż gadać się już nie chce... Ja pracuję 15 lat.Częściowo w podstawówce, a częściowo w gimnazjum. W tym czasie też się zmieniło w zasadzie wszystko. Każdy to powie, kto choć trochę znał szkołę sprzed kilku lat. Mam córkę w szkole podstawowej i... jestem przerażona. Nie wiem, co mam jej radzić, jak pokierować. Staram się tłumaczyć, że w życiu najważniejsza jest pasja, a nie wyścig szczurów po NIC. Że pieniądze nie są najważniejsze... Ale łatwo mi gadać, skoro te pieniądze jakies tam mam. Moi uczniowie często są w takiej sytuacji, że płakac się chce. I dziwić się, że rodzic im zaszczepia nienawiśc do systemu... Dziwić się i nie dziwić, że dzieciak nie chce brać w tym udziału... Że ma to gdzieś... ech...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za cenne uwagi i odwiedziny, zapraszam ponownie