Zafiksowana na punkcie biżuterii PRL-owskiej
i kupieniu jej w miarę przyzwoitej cenie
miałam chyba bielmo na oczach...
jak kliknęłam magiczne licytuj...
Przyszło...
otworzyłam kopertę i już mi nie pasowało
porównałam z pierścionkiem który mam w domu
ani ta wielkość,
ani waga
ręce mi się zatrzęsły
pierścionek upadł i.. wypadła z niego cyrkonia
nowiusieńka, błyszcząca
a nie szklak jak powinno być...
Pierścionek brudny, zazieleniały
straszył
awantura ze sprzedawcą
i kolejna nauczka -
zwrotów osoby sprzedające prywatnie nie muszą przyjąć...
negatyw dla sprzedającego i tyle mojego...
Pierścionek walnęłam w kąt, wkurzona jak smok...
Wczoraj wrzucałam na bęben do czyszczenia biżu
i tzw. "wianuszek" też się załapał na mycie.
Jak już odzyskał blask, poszukałam mu nowego oczka:
Efekt:
szału nie ma,
ale przynajmniej już na niego patrzeć mogę...