Ze sprzedażą biżuterii mam do czynienia od 10 lat. Czasem mam wrażenie, że sama już nie wiem, co jest ładne... czasem mówię, że już nic mi się nie podoba, opatrzyło mi się... Czasem coś zobaczę i mam nadzieję, że będzie to hit, a tak naprawdę musi swoje odleżeć w magazynie... Jak zaczynałam pewien Pan - Producent, na moje wątpliwości, powiedział - Pani Olu, to się nie psuje i znajdzie się klient, prędzej czy później, który kupi... Wolałabym prędzej, ale... kontakty z klientami nauczyły mnie pokory i trochę ostudziły moją gorącą głowę i chęci na wszystko ok razu, na pewne rzeczy trzeba poczekać... po latach muszę mu przyznać rację. Taka sytuacja miała miejsce ostatnio - sprzedał się komplet (zresztą bardzo oryginalny), który leżał dobre kilka lat...
Co jest na topie? Wszystko i nic - stąd też tak ogromny asortyment pojedynczych przedmiotów, wzorów i kolorów, po to, by trafić w gusta klientów.
Ostatnio obserwuję powrót do wzorów starej polskiej szkoły jubilerskiej ORNO i WARMET. Biżuteria zachwyca kamieniami oprawionymi w ciężkie,
bardzo mocno oksydowane srebro, w prostej formie.
Dziś pokażę pierwszy
(moim zdaniem najładniejszy z nich):